Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski
174
BLOG

Stulatek który wyskoczył przez okno i zniknął - film i "na czasi

Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 Film Feliksa Herngren'a „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” - to film „na czasie” i „w czasie”.

Na czasie - naszym, wewnętrznym, osobistym… Bo - jeszcze możemy, bo - jeszcze pora zmienić swe życie tak, by kiedyś, gdy przyjdzie czas wełnianych skarpet i trzęsących się rąk, nie zasiąść przy herbatce bez cukru /bo dieta/ i... nie biadolić. Nie rozpamiętywać swego banalnego życia: utartych dni, podobnych nocy, zwyczajnych znajomych, braku przygód, wojaży i... niespełnionych marzeń.
         To film pokazany we wręcz idealnym czasie… Bo nigdy w naszej ludzkiej historii nie mieliśmy tak blisko, prawie na wyciągnięcie ręki, możliwości odmiany swej szarej monotonnej codzienności. Tak często wystarczy tylko chcieć, odważyć się, zaryzykować... I tak wielu to się udaje... Ten żegluje, tamta podróżuje… Ten zrobił licencję pilota, tamta zdobyła najwyższy szczyt, a jeszcze inny został grotołazem. Więc mogę i ja... No, może nie będziemy mieć aż takiego fartu jak Allan /Robert Gustafsson/ - nasz filmowy bohater. Nie poznamy prezydentów, nie skonstruujemy bomby, nie trafi nam się walizka z forsą. Może nawet nie dożyjemy tej jego setki… Ale przecież tak chcemy spróbować i - może kiedyś przy ciepłym kominku - wspomnienia przeniosą nas na Kreml, na wódkę z Obamą, na Bali...
         Och! Z jaką rozkoszą śledzi się ten pełen przygód los Allana! Jak mu się przy tym, może skrycie, a może z pełną świadomością zazdrości. I ilu to z nas, tych „niespełnionych” mężczyzn, oddałoby za takie życie swe prokreacyjne możliwości. I ilu - podobnie jak i Allan - w ostatecznym bilansie by tego nie  żałowało. Bo cóż to prokreacja? Tę zdolność ma tak wielu z nas. A życia takiego jak Allan nie przeżył prawie nikt.
          I wszystko wydaje się o kej i cacy. Wychodzimy z filmu rozbawieni, i rozmarzeni. Aż nagle…! Refleksja, że cała ta historia Stulatka to jeden wielki surrealizm, pure nonsense, absurd... I wtedy ogarnia nas smutek, bo na ulicy już zgasły światła, autobus jak zawsze zapchany, a na kolację ta sama jak co dzień cienko posmarowana... A tam... Allan. Niby nic nie zrobił.. Tu dotknął palcem, tam trącił nogą… Czegoś zapomniał, kichnął zbyt głośno i... Życie go niosło i niosło, i niosło… A my…? Tak się musimy natrudzić.
        

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości