Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski
259
BLOG

"Magia w blasku księżyca" - niewymagający film Wood`ego Allena

Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski Rozmaitości Obserwuj notkę 0
 
NOWY FILM WOODEGO ALLENA!
 MAGIA W BLASKU KSIĘŻYCA!  
Jak skutecznie przyciąga uwagę patrzący na nas z bilbordów Colin Firth. A zwiastuny...? Jaka w nich romantyka, klimat, pejzaże, dialogi  A jakaścieżka muzyczna?! Szkoda,że już dawno przebrzmiały  te rytmy i szlagiery prześliczne, nostalgiczne I zarys magii. Czaru dosłownego i  zapewne - jak to u Allena - w przenośni... Tak zawsze frapującego, tajemniczego, tak inspirującego do wierzenia i do odkrywania zarazem, do zdemaskowania sztuczki, do poznania tak poszukiwanej przecież prawdy. Jak nie iść do kina,żeby to obejrzeć?!
A w kinie? Czegóż to reżyser nie użył, by film mnie uderzył, by mi się spodobał. Przede wszystkim kolory: mocne, nasycone. I miejsca: przedwojenny Berlin,  a w nim pokaz najsłynniejszego sztukmistrza;  i Prowansja - z tym szczególnym klimatem najsłodszym ze słodkich, tak urzekającym - zwłaszcza dla nigdy dość ogrzanych ludzi północy. I ludzie: bogaci, wytworni, beztroscy, ekscentryczni I  wnętrza, i stroje, i limuzyny 
A wreszcie główni bohaterowie - młodziutkaślicznotka Sophie (Emma Stone) i dojrzały elegant  Stanley (Colin Firth). A także coś, czego u Allena zabraknąć nie może -  miłość. Już od początku oglądamy powolne, acz nieustępliwe wykluwanie się JEJ - uczucia dominującego w obrazie i spajającego jego wątki i myśli, a może raczej nasze ludzkie dylematy (tak, były takie ). I widzimy jak główne postacie wdzięcznie sobie manewrują - raz Stanley w tę, raz Sophie w tamtą. A co się przy tym nagadają?  Cały film! Bez przerwy!  Bo istotnie problem do omówienia mają trudny: bo i czary, i rozum... No i jak tak od razu ustalić, czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie, czy może rozum, czy - wyrachowanie?
         I człowiek patrzy na ekran, gdzie wszystko ma go ująć, a jednak nic nie zachwyca. Owszem, jest iładnie, i mądrze czasami. Ale tak jakoś wszystko idzie jakby za gładko, i mocno za płytko. Owszem - oglądamy - lecz jakby nie widząc, bo nic nas nie zmusza do myśli najlżejszej, nie drapie sumienia, nie budzi współczucia,żalu... Ba... Zazdrości nawet, choć widzimyświat i piękny, i bogaty, i tak pożądany.

I w końcu mówimy sobie,że obejrzeliśmy jeszcze jedną  historyjkę. Historyjkę aspirującą do stawiania na poły egzystencjonalnych pytań i próbującą udzielić na nie odpowiedzi. Lecz - przynajmniej mnie - jej pytania nie zafrapowały, a odpowiedzi na nie były dziecinniełatwe. Dlatego  potraktuję ten film wyłącznie jako letnią rozrywkę i tyle, i - sądzę -że nie będę w tym osamotniony .  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości