Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski
339
BLOG

Kreta.Początek historii.

Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Kreta – największa z wysp greckich, leżąca prawie pośrodku drogi między naszym kontynentem a północną Afryką, to bez wątpienia „Królowa historii” na Morzu Śródziemnym. Kto z nas o niej nie słyszał? Kto z nas /dzięki wakacyjnej popularności i przystępności ofert biur podróży/ na niej nie był? Któż nie cieszył się widokiem jej malowniczych zatok, ciągnących się wzdłuż całej wyspy gór, wiosek jakby przyklejonych do skał, czy z dala jaśniejących bielą miast: Heraklionu, Chani, Rethymnonu, Kissamos…
          Kreta - dla zainteresowanych europejską kulturą i przeszłością, dla tych, którzy przyjeżdżają tu nie tylko wyleżeć się na plaży, napływać i wysmażyć na słońcu - jest na pewno czymś więcej niż tylko jedną z wielu idealnych "urlopowych" wysp.
Tym, którzy zdecydują się wyjść poza hotelowe „all inclusive” Kreta odkrywa swą równie wspaniałą, jak i dramatyczną przeszłość.
           Wyspa - najeżona górami, z mnóstwem zatok, głębokich wąwozów, wielokorytarzowych jaskiń, wietrzejących skalnych nisz i żyznych dolin - dawała szansę przeżycia już w neolicie, a może i dużo, dużo wcześniej. To tu już kilka tysięcy lat temu żyli ludzie, którzy dali początki europejskiej cywilizacji i kultury, tu narodzili się bogowie Olimpu, tu powstały mity, o których uczymy się dziś w szkołach.
          Świadkami wielkiej historii sprzed pięciu, ośmiu, a może i dziesięciu tysięcy lat stajemy się odwiedzając KNOSSOS. Dzięki odkryciom i staraniom archeologów możemy dziś podziwiać pokaźne fragmenty tej historii, każdy z nas na swój sposób wyobrażając sobie życie w tamtych czasach. Król Minos, Dedal, Ikar... Czy oni żyli naprawdę, czy to tylko wytwór ludzkiej fantazji? Bo - tak naprawdę - wiemy tylko  - „ile nie wiemy”.
          A labirynt? Czy był nim sam pałac w Knossos - bowiem takie przypuszczenie rodzi się, jak się patrzy na gęstwinę odkopanych przez archeologów murów - czy też nie miał on z tym miejscem nic wspólnego?  A jeżeli tak - jeżeli pałac w Knossos był mitycznym labiryntem - czy powstał z zamysłu, czy z konieczności? Czy z konieczności, dlatego, że nie znano jeszcze wtedy sklepień kolebkowych, łukowych, ani żadnych innych? Czy dlatego, że z tego powodu Minojczycy budowali stropy kładąc płyty kamienne na grube mury i liczne podparcia – kolumny? I stąd też ta niekończąca się gęstwina ścian, tworząca wąskie korytarze i malutkie pomieszczenia, a wszystko to zbudowane zgodnie z przemyślanym schematem, mogącym dawać wrażenie celowo ułożonego labiryntu? Patrząc na to tak łatwo nam wyobrazić sobie scenę, w której król Minos siedząc na tronie i sądząc swego odwiecznego wroga, darowuje mu życie pod warunkiem, że do zachodu słońca zdoła on wyjść z pałacu znajdując w labiryncie murów drogę na wolność.
Ale zwiedzanie Knossos to nie tylko pole dla naszej wyobraźni. To przede wszystkim czas i miejsce dla wręcz niekończących się racjonalnych pytań. Głowimy się choćby nad tym, czy brak fortyfikacji, murów obronnych wokół pałacu leżącego w głębokiej dolinie - tak łatwej do ataku - to wynik potęgi tamtej cywilizacji. Nie bali się, bo nie mieli zagrażających im wrogów? Wydaje się to mocno wątpliwe. Przecież Herodot opisuje nam świat - co prawda późniejszy - ale świat przemocy i dominacji. Tak samo późniejsze greckie Akropole i rzymskie fortyfikacje pokazują nam, że żeby można było żyć, trzeba było mieć możliwości przeżycia. Poza kwestiami zaopatrzeniowymi trzeba było mieć gdzie się bronić, uciekać i schronić. Zatem w tak kluczowej kwestii jak obronność też jesteśmy skazani na hipotezy.
          Wspomniałem tu o Knossos, ale Kreta mówi o sobie bez mała każdym swym miejscem. Przykładem tego niewielka górska wioska – Argiroupoli – z drogi całkiem niepozorna, a w środku … Perła! Argiroupoli czyli antyczna Lapa, zgodnie z legendą założona przez wracającego spod Troi Agamemnona. Miasto mające niegdyś dwa porty - jeden nieopodal na północnym wybrzeżu, a drugi, za górami - na południowym. Ile tu jeszcze dziś pamiątek po jej świetności. Są dosłownie na wyciągnięcie ręki /idąc ulicą podziwiałem na przykład fragment kamiennej kolumny leżący wśród współczesnych rupieci w zagrodzie dla kóz/.
          Jednak Kreta odkrywająca przed nami fragmenty swej historii i wywołując tym coraz to nowe skojarzenia, to nie tylko przeszłość. Kreta to także dziś i jutro. Bo przecież podziwiając jej bogatą historię mimochodem widzimy i jej dzień dzisiejszy, jej rozwój i wyzwania, przed którymi stoi. Gdy sięgam pamięcią widzę wysokie, spalone słońcem góry, widzę drogi, po których strach jechać i domostwa, na które żal patrzeć. Gdy widzę zamyślenie na czołach starych Kreteńczyków siedzących od rana w mizernych tawernach, ich spracowane dłonie, nostalgię w ich oczach, gdy słucham ich smutnych melodii, to razem cofamy się w przeszłość… A potem -idziemy przez dziś śniąc ciągle o jutrze… I - wtedy mi się wydaje, że chyba ich trochę rozumiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości