Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski
169
BLOG

Film "System"... czyli - w raju nie zabijają

Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski Kultura Obserwuj notkę 0

 

        Jakie piękne byłoby życie, gdyby można je było spędzić w raju. W miejscu wiecznej szczęśliwości, dobrobytu, duchowej harmonii… Bez niedoli, przemocy, cierpień i śmierci. Jakie to wspaniałe marzenie… Niestety – tylko marzenie… Ziemia nie jest rajem i nigdy nim nie będzie. Tu zawsze były, są i zawsze będą miejsca, gdzie przemoc i śmierć to codzienność, a marzenia tak rzadko się spełniają. Co więcej - są  miejsca, gdzie marzenia są nawet zakazane, a ludzie mają być - z nakazu - szczęśliwi. 

Film Daniela Espinosy „System” to znakomicie opowiedziana historia skomplikowanych ludzkich relacji na tle powojennego komunistycznego ZSRR. Scenarzysta /Richard Price/ nie pozostawia widzowi ani chwili na zabawę. Już pierwsze sceny pokazują nam traumę głodu na Ukrainie, gehennę sierocińca i okropności wojny. Po tym preludium przeniesieni zostajemy na Łubiankę - w rzeczywistość nic przecież nie lepszą. Razem z jego bohaterami - funkcjonariuszami sowieckiej bezpieki -   krążymy wśród gabinetów i kazamatów, podejrzeń, oskarżeń i zdrad, w atmosferze strachu, terroru i morderstw szarej, nędznej, beznadziejnej rosyjskiej egzystencji. „System” pokazuje więc całą istotę totalitaryzmu, ale jest to tylko - surrealne wydawałoby się - otoczenie, w którym przychodzi żyć naszym bohaterom.

Bardzo istotny jest tu też wątek kryminalny, który – spinając całą akcję, jednocześnie demaskuje ułudę komunizmu i pozwala zrozumieć motto tego filmu: „W raju nie zabijają”.

W chwili gdy sens tego zaczyna do nas docierać, zaczynają rodzić się w nas wątpliwości. Przecież, z Księgi Rodzaju wiemy, że choć w Raju nie zabijają, to mamy tam kuszenie, złamanie prawa, jest wąż i - jest wygnanie. A przecież w raju żyli tylko Adam i Ewa, którzy chociaż wszystko - no z jednym wyjątkiem wszystko – mieli, to i tak im było mało.  I wtedy przychodzi nam na myśl Kain i Abel, których historia od Księgi Rodzaju /Raju/ odległa jest zaledwie o kilka Biblijnych stron i - już nie dziwimy się niczemu.

        Istotą tego filmu jest więc coś bardzo ważnego. Jest to film o pełni człowieka. O jego wzlotach i upadkach, o jego zaletach i przywarach, o jego emocjach i uczuciach. „System” porusza wiele istotnych kwestii, a próba wczucia się -  poprzez bardzo realistyczną fabułę – próba zrozumienia i oceny żyjących wtedy ludzi, stających dzień i noc wobec zagrożenia życia - gdy rządzi nimi przemożny, atawistyczny instynkt przetrwania - musi budzić i budzi skrajnie silne emocje. Śledzenie losów głównych bohaterów, którzy pod wpływem okoliczności zmieniają się, próbują naprawiać wyrządzane krzywdy, zmieniać otoczenie, w którym żyją na lepsze, staje się niezwykle pasjonujące.

I wreszcie wątek uczuciowy. Ważny, mocny, dojrzały i dramatyczny, który nie ma nic wspólnego z różowymi okularami, z zakochaniem od pierwszego wejrzenia. Ale właśnie to dojrzewające - a w końcu dojrzałe uczucie - jest siłą na przeżycie i nadzieją na przyszłość. Czy to nie jest piękne?

Ja wiem, że wszystko już było. Ale dla mnie liczy się sposób podania tego wszystkiego, który w „Systemie” jest po prostu dobry.

Jest wiarygodny, pozbawiony patosu, dydaktyzmu, znakomicie odegrany i - nie nudny. Mogę każdego zapewnić - na tym filmie nikt się nie wierci, nie je popcornu… Nawet komórki - o dziwo - nie dzwonią.     Film „System” oprócz wielu innych wrażeń wywołał u mnie uczucie ogromnej ulgi. Kino nie umarło! Kino żyje! Można jeszcze stworzyć obraz poważny, wzruszający i poruszający. Anty-komiks, anty-Bond, anty-komputergame i... anty-filmopodobny twór.

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura